sobota, 6 czerwca 2015

Księżycowa łza

  Ognista kula rozciąga po niebie długi, krwisty płaszcz przeplatany odcieniami słodkiego różu i gorzkiego oranżu, obszyty puszystą bielą chmur. Kokieteryjnie zerka na świat i puszcza mu oczko figlarnie uciekając przed ludźmi spragnionymi jej ciepła. Powoli schodzi z firmamentu i ustępuje miejsca księżycowi tęsknie wyciągając ku niemu delikatną dłoń. Jednak nie wolno jej go dotknąć. Śmiertelny żar uczuć mógłby roztopić jego lodowe serce. Blade oblicze wypływa na niebo jak zwykle odziane w tajemniczy, niezgłębiony granat połyskujący nieskończoną ilością małych, iskrzących się gwiazd usilnie próbujących dorównać mu urodą. Ale on jest jedyny, niepowtarzalny. Jest wieczny a one gasną. Jednak swoje olśniewające piękno zawdzięcza Królowej.

Miliardy lat temu Pani Słońce, władczyni Mlecznej Galaktyki zauroczona zimnym Księżycem, współczując mu jego samotności zwróciła ku niemu swoje roześmiane oblicze. Blady samotnik w pierwszej chwili nie mógł uwierzyć, że on spośród tylu innych zyskał miłość królowej. Zapragnął zbliżyć się do niej, objąć ją, złożyć delikatny pocałunek na jej złotej dłoni w dowód wiecznej wierności i oddania. Słońce chciałaby utonąć choć na chwilę w czarnych, chłodnych jeziorach jego oczu, pozwolić mu się trzymać w objęciach. Jednak nie mogą.  Nie wolno im podejść zbyt bliskozbyt siebie, lodowe serce Księżyca jest zbyt kruche w obliczu gorących promieni. Oboje cierpieli tak miliony lat nieustannie szepcząc do  siebie wyznania miłości i patrząc na siebie z daleka. Widząc ich udrękę potężny Wszechświat pozwolił im się dotknąć.

Kiedy ludzie na Ziemi podziwiają zaćmienie słońca tak na prawdę są świadkami wytęsknionego spotkania wiecznych kochanków, którzy po długiej gonitwie na tle nieba wreszcie mogą przystanąć, objąć się ciasno w nadziei, że może tym razem znów ich nie rozdzielą i chłonąć nawzajem swój zapach, czuć przy sobie obecność ukochanego ciała i duszy i łączyć złaknione siebie usta w namiętnym pocałunku. Mają na to krótką chwilę bo Słońce znów zaczyna parzyć. I odchodzą tak od siebie aby nie móc się spotkać aż do następnego zaćmienia. Teraz znów mogą tylko przyglądać się sobie nawzajem i czekać cierpliwie na kolejny dzień, w którym będą mogli dać upust nagromadzonym emocjom.

W przejmującej ciszy próżni Księżyc roni łzę. Tę jedną, jedyną która roztrzaskuje się na miliony kawałeczków i spada na Ziemię. Osiada na miękkich chmurach i co jakiś czas kilka jej kawałeczków spada wraz z kryształowymi kroplami deszczu na świat w dole.

Kto wie, może będziesz miał szczęście i kiedy w deszczowy dzień wyciągniesz dłonie ku stalowemu niebu może uda ci się pochwycić  fragment księżycowej łzy. I będzie to najpiękniejsza i za razem najbardziej przepełniona smutkiem rzecz jaką kiedykolwiek zobaczysz.

***

 Dzisiaj coś smutniejszego. Jakoś tak mnie natchnęło na kosmiczny romans więc jest ;P Mam nadzieję, że się podobało i do zobaczenia oby jak najszybciej
*kłania się i cichutko prosi o komentarze*

3 komentarze:

  1. Naprawdę kochanie, nie wiem co mam ci powiedzieć, bo nie podejrzewałam cię o... taki tekst obszyty, nie tyle co pięknem płynącym ze słów dobranych doskonale, niczym nuty requiem, ale i niesamowitymi barwami. Chłodny, niewzruszony błękit, ozdobiony srebrzystą koronką, zarazem delikatny i niemożliwy do przegapienia na granatowym atłasie nieba, a u jego boku, stanowiąc zapierający dech w piersiach kontrast, szkarłat przysypany złotem, rozdzierający szarość sklepienia. Ciebie, istoty nie tyle co optymistycznej, ale i wiecznie chodzącej w otoczeniu głupiej i nierealnej jasności, nigdy bym nie zestawiła z takim tekstem. Nie dlatego, że jest za dobry, ale dlatego, że wydaje mi się za prawdziwy. Zbyt dobitnie ukazujący nam prawdę o ludziach. Ja wiem, że może już zbyt wyjeżdżam z interpretacją, ale w tej miniaturce ukazującej nam historię kosmicznych kochanków, widzę istoty bardziej realistyczne i namacalne. Rodzinę oddzieloną od siebie grubym murem, rodziców żyjących w obawie o dzieci, które wywiało za daleko od domu. Zaćmienie, podniosła chwila, którą my z zapartym tchem podziwiamy, jest jakby ten moment, gdy matka ze łzami wita syna w drzwiach. To takie... odświętne.
    Jako twój "sempai" jestem nie tyle co dumna, ale w szoku. Jestem zachwycona.
    Z zniecierpliwieniem czekam na coś dłuższego, a najlepiej na to cudeńko, co ugrzęzło w pechowej trójce

    Weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *pociąga nosem i wyciera oczka*
      Eio nawet nie wiesz jak wzruszył mnie twój komentarz ;w; Odpowiedź piszę już chyba po raz setny i wciąż nie bardzo wiem co powiedzieć. Nie wiedziałam, że w ten sposób odbierzesz tę miniaturkę ale bardzo podoba mi się twoja interpretacja *-* Dziękuję ~
      *chwyta wenę w łapki i nie puszcza (przyda się)*

      Usuń
    2. Ma się przydać. Bo ja chcę być psem Seijuurou, ja chcę być znów wywalony przez okno.... Ah~ Łap ją, łap *rzuca* żryj wenę i pisz mi mocniej -w-

      Usuń